Parę dni temu halny przywiał nam piękny zachód słońca. Niebo płonęło, chmury ociekały złotem...a ja oczywiście nie miałam aparatu :/ Na drugi dzień byłam już mądrzejsza. Zmierzchało mniej spektakularnie, ale również było miło. Jak się nie ma co się lubi, to się pstryka co jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz